„Żeglarstwo, to rodzaj rzemiosła. I aby stawić czoło wymagającemu morzu potrzebna jest wiedza, miłość i pasja…” – Krystyna Chojnowska – Liskiewicz (1936-2021)
PIERWSZA DAMA OCEANÓW
Rok temu odeszła na wieczną żeglarską wachtę Krystyna Chojnowska -Liskiewicz. Pierwsza kobieta na świecie, która samotnie opłynęła glob. Dokonała tego w latach 1976-78, na jachcie Mazurek. Wokółziemską pętlę zamknęła przepływając 28 696 mil morskich. Zawinęła do 21 portów w różnych częściach świata.
Urodziła się w Warszawie. Po wojnie z rodzicami zamieszkała w Ostródzie na Mazurach. Tam zafascynowała się żeglarstwem. Regularnie czytała miesięcznik „Morze”. Bardzo podobały jej się statki, więc wybrała studia na Wydziale Budowy Okrętów Politechniki Gdańskiej. Żeglarskie pasje kontynuowała w Klubie Morskim AZS. Na uczelni poznała swojego przyszłego męża Wacława Liskiewicza, a po studiach rozpoczęła pracę w Stoczni Gdańskiej przy projektowaniu statków. Cały czas uprawiała żeglarstwo, przeznaczała na nie każdy urlop, każdy wolny czas. W roku 1966 otrzymała patent jachtowego kapitana żeglugi wielkiej. I jako kapitan odbyła ponad dwadzieścia pełnomorskich rejsów żeglarskich. Siedem z nich miało tylko załogi kobiece. Między innymi z trzema żeglarkami na jachcie Szmaragd popłynęła ze Szczecina do Warnemunde (ówczesne NRD). A w roku następnym na tym samym jachcie kobieca załoga popłynęła do Szkocji. Wzbudziła sensację. Tamtejsi rybacy tak to skomentowali: „Albo takie głupie, albo takie dzielne”.
„W tamtych latach kobiece załogi były rzadkością. A w załogach mieszanych panowie kapitanowie najczęściej zapędzali kobiety do garnków. A my chciałyśmy być pełnoprawnymi żeglarkami i nam się to udało. Miałyśmy ogromną satysfakcję” – opowiadała Krystyna Chojnowska – Liskiewicz. Długo rozmawiałyśmy, gdy przygotowywałam książkę zatytułowaną „Żeglarze”. Żeglarka jest jedną z 90 osób zaprezentowanych w tej monografii.
Jak narodził się pomysł kobiecego rejsu wokół globu?
Podobno całkiem banalnie. Otóż rok 1975 został przez ONZ ogłoszony Międzynarodowym Rokiem Kobiet. Polski Związek Żeglarski uznał, że to dobra okazja do rozsławienia Polski przez zorganizowanie samotnego rejsu żeglarki wokół globu. Początkowo typowano Teresę Remiszewską, która miała za sobą start w transatlantyckich regatach samotników OSTAR. Ale ona się wycofała.
„I wtedy mój mąż zapytał, a dlaczego nie ty. Odpowiedziałam, czemu nie. Związek zaakceptował moją osobę. Miałam żeglarskie doświadczenia, byłam inżynierem okrętownikiem – opowiadała Krystyna Chojnowska -Liskiewicz. – W ciągu zaledwie pół roku zaprojektowano, zbudowano i wyposażono jacht. To swoisty rekord świata. Duża w tym zasługa mojego męża Wacława Liskiewicza. On zaprojektował ten jacht i nadzorował jego budowę. A budowała go Stocznia Jachtowa im. J. Conrada Korzeniowskiego w Gdańsku. W niej szefem biura projektów był Wacław. Jacht otrzymał imię Mazurek wybrane w wyniku radiowego konkursu”.
Jacht o długości prawie 10 metrów i pow. ożaglowania 35 m kw. był gotowy w grudniu 1975 roku. W lutym następnego roku należący do PLO drobnicowiec Brodnica przetransportował jacht wraz z żeglarką do Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich. Po usunięciu awarii samosteru i kuchenki naftowej, ostatecznie wokółziemski rejs rozpoczął się 28 marca, 1976 roku.
Trasa wyznaczona przez żeglarkę wyglądała tak: z Wysp Kanaryjskich przez Atlantyk na Barbados, potem przez Kanał Panamski na Pacyfik, wyspy Tahiti i Fidżi, Australia, Ocean Indyjski, Przylądek Dobrej Nadziei, Atlantyk, Wyspy Kanaryjskie. Trasa była zbliżona do szlaku Leonida Teligi, który w latach 1967- 69 samotnie opłynął świat na jachcie Opty. Ustanowił wówczas rekord samotnej żeglugi bez zawijania do portu – 165 dni. Pani Krystyna zawinęła do 21 portów i wszystkie były zaplanowane. Najdłużej (ponad pięć miesięcy) zatrzymała się w Australii, co było podyktowane i remontem (różnych awarii nie brakowało) i koniecznością przeczekania okresu huraganów. Była serdecznie witana przez australijską Polonię i żeglarzy. W Sydney spotkała się z Ludomirem Mączką, który był tam na swoim jachcie Maria. Do Australii przyleciał mąż żeglarki, aby pomóc w remoncie. We wrześniu 1977 roku opuściła Australię. Wcześniej z powodu choroby nerek na kilkanaście dni trafia do szpitala.
Na Oceanie Indyjskim robi krótki postój na Mauritiusie i płynie do Kapsztadu. Tam znowu remont, ale przede wszystkim dowiaduje się, że ścigają się z nią dwie żeglarki, które też mają ambicję, by jako pierwsze opłynąć samotnie świat. Jedna z nich to Angielka Naomi James na dużo większej i szybszej jednostce, a druga to Francuzka Brigitte Oudry. Obie są tuż, tuż.
Pani Krystyna 5 lutego 1978 roku (szybciej niż planowała) opuszcza Kapsztad. Rezygnuje z planowanego postoju na Wyspie Św. Heleny i na Wyspie Wniebowstąpienia. Jeśli nie chce oddać zwycięstwa, to musi się spieszyć. Z Kapsztadu do Las Palmas płynie bez postoju. Pokonuje ponad siedem tysięcy mil morskich w ciągu 75 dni. Prawie nie śpi, bo to rejon z dużym ruchem statków. A to zawsze stanowi poważne niebezpieczeństwo dla jachtów. Musi cały czas bardzo uważać. Dwa razy dziennie były przez radio ogłaszane komunikaty do załóg statków, by uważały „na łupinkę”, czyli jacht Mazurek.
I wreszcie, 20 marca zamyka pętlę wokółziemskiego rejsu. Przecina własną trasę sprzed dwóch lat. Jest ogromnie szczęśliwa. Zwyciężyła. Jako pierwsza kobieta na świecie samotnie opłynęła glob. Została wpisana do Księgi Rekordów Guinnesa. Rywalki zostawiła daleko w tyle. Naomi James zakończyła swój wokółziemski rejs 39 dni później niż polska żeglarka. Aczkolwiek Anglicy przez długi czas twierdzili, że to ich reprezentantka była pierwsza.
21 kwietnia jacht Mazurek z pełnymi honorami wpłynął do Las Palmas. Żeglarkę witały lokalne władze (parlament kanaryjski przerwał nawet obrady), mieszkańcy, żeglarze, dziennikarze z całego świata.
W czerwcu 1978 roku entuzjastycznie witana wpływa na jachcie Mazurek do Gdańska. Zostaje okrzyknięta „pierwszą damą oceanów” . Następuje ciąg spotkań, opowieści, wywiadów.
Po latach, gdy rozmawiamy, pytam co było najtrudniejsze w tym rejsie.
„Brak snu. W samotnym rejsie są takie odcinki, kiedy nie można sobie na niego pozwolić. Irytujące są awarie, ale dawałam sobie z nimi radę. Jacht nazywałam nawet „pazurek”, bo potrafił pokazać awaryjne pazurki. Natomiast nie miałam wpływu na monotonne, mdłe puszkowe jedzenie. Pewnie dlatego tak pamiętam niezwykłą ucztę na południowym Pacyfiku. Spotkałam polski statek, drobnicowiec Józef Wybicki. Jego kapitan zaprosił mnie na pokład. Zacumowałam jacht do burty i weszłam. Po raz pierwszy od tygodni mogłam się wykąpać w wannie, a kucharz specjalnie upiekł dla mnie kurczaka i ciasto. Niebiańska uczta.”
Pod koniec czerwca 1978 roku Krystynę Chojnowską – Liskiewicz zaprosiły do Szczecina władze miasta i żeglarze. Na Wałach Chrobrego witały żeglarkę tłumy szczecinian. Na ogromnych transparentach widniały napisy: „Witamy Pierwszą Damę Oceanów”, „Krystynie Chojnowskiej –Liskiewicz –serca – sympatię – podziw”. Kryształowy Puchar wręczyła redakcja Głosu Szczecińskiego, Złotą Odznakę Towarzystwa Przyjaciół Szczecina wręczył prezydent miasta Jan Stopyra. Były kwiaty, słowa uznania, spotkania z mieszkańcami, młodzieżą i żeglarzami.
Kolejny raz żeglarka odwiedziła Szczecin w roku 1980. Razem z mężem przypłynęła z Nowego Jorku na jachcie Spaniel Kuby Jaworskiego. To był rejs kwalifikacyjny przed dwuosobowymi regatami przez Atlantyk. Niestety, nie udało się w nich wystartować. Od tamtego czasu nie brała już udziału w żadnych regatach, ale wraz z mężem często pływała na własnym jachtach Mechatek i Mechatek II. Między innymi na Mechatku II przypłynęli do Szczecina w 2007 roku na zlot żaglowców.
Żeglarka za swój wokółziemski rejs została odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Uhonorowano ją Srebrnym Sekstantem (Rejs Roku 1978) i Super Kolosem za całokształt osiągnięć.
Ona swój rejs opisała w książce „Pierwsza dookoła świata”. W 1979 roku ukazała się w serii Sławni Żeglarze w nakładzie 90 tys. egzemplarzy. Dziś jest nieosiągalna. A może warto ją wznowić, chociażby dlatego, aby zobaczyć jak bardzo samotne żeglarstwo sprzed kilku dekad różni się od współczesnego.
A jakie są losy jachtu Mazurek? Zaraz po słynnym rejsie trafił do Centralnego Ośrodka Żeglarskiego w Trzebieży. Długo służył żeglarzom, ale na początku lat 90. znalazł się na lądzie i stawał się ruiną. Dziś już by go nie było, gdyby nie małżeństwo Urszula i Marian Hermachowie, znani szczecińscy żeglarze. Kupili jacht i po wielu latach starannie go wyremontowali. Obecnie Mazurek pływa, uczestniczy w regatach, a cumuje na przystani Jacht Klubu AZS w Szczecinie.
Krystyna Pohl