Szczecińskich jachtów było wiele. Ich rejsy i żeglarze, którzy w nich uczestniczyli, to barwna bogata historia polskiego żeglarstwa. W tej historii jedne jachty miały swoje pięć minut, inne nawet kwadrans. Jedne zachowały się w powszechnej pamięci, o innych zapomniano.
Postanowiłam prześledzić losy niektórych jachtów, o których niegdyś było głośno.
Zacznę od „Marii”, jachtu najsłynniejszego, niemalże kultowego. Piękny, drewniany kecz w 1973 r. kupił Ludomir Mączka. Na „Marii” wyruszył w swój słynny, trwający 11 lat rejs dookoła świata, najdłuższy w historii polskiego żeglarstwa. Ludek był na jachcie cały czas, ale zmieniała się załoga. Przez pokład przewinęło się 50 osób z 12 państw. Jacht przebył 70 tys. mil morskich, cumował w ponad 200 portach i przystaniach. W 1999 r. „Maria” wyruszyła w drugi rejs wokółziemski. Po roku Mączka ze względu na stan zdrowia opuścił jacht. Rejs kontynuował i przez trzy lata jachtem dowodził Maciej Krzeptowski. W 2006 r. Ludek zmarł. „Marię” zapisał w testamencie swojemu przyjacielowi Bolesławowi Kornelukowi, polskiemu żeglarzowi zamieszkałemu w Kanadzie. Od 2003 r. „Maria” stoi w hangarze na terenie jednej ze szczecińskich przystani. Nowy właściciel rozpoczął remont jednostki, ale, ze względu na nieprzewidziane kłopoty, go nie dokończył. Gdy zapytałam o dalsze losy „Marii”, usłyszałam, że w Szczecinie jest grupka osób, które zastanawiają się jak pomóc Kornelukowi w remoncie „Marii”. Dziś nie wiadomo, czy jacht zostanie w Szczecinie, czy popłynie do Kanady.
Kiedy wymienia się nazwisko Kuby Jaworskiego, znanego szczecińskiego żeglarza (zmarł w 2005 r.), to natychmiast pamięć przywołuje jachty „Spaniel” i „Spaniel II”. Na obu odnosił sukcesy w międzynarodowym żeglarstwie. Drugie miejsce na „Spanielu” w Transatlantyckich Regatach Samotnych Żeglarzy OSTAR`76 i trzecie miejsce na „Spanielu II” w OSTAR`81. Oba jachty powstały w słynnej nie tylko w Szczecinie Morskiej Stoczni Jachtowej im. Leonida Teligi (nie istnieje od lat). Kuba był ich konstruktorem, zastosował wiele nowatorskich rozwiązań. „Spaniel” został sprzedany w 1981 r. i w tym samym roku zatonął na Morzu Północnym. „Spaniel II” też został sprzedany ówczesnemu ZSRR. Dziś pływa w barwach Rygi i uczestnicy w międzynarodowych regatach żeglarskich.
W Morskiej Stoczni Jachtowej powstał też inny słynny jacht – „Polonez” (1971 r.). To na nim w rok później Krzysztof Baranowski zdobył 12. miejsce w oceanicznych regatach OSTAR`72. Po ich zakończeniu wyruszył w samotną żeglugę wokół świata. W ciągu 272 dni pokonał ponad 35 tys. mil morskich. Wówczas był 8. żeglarzem w historii światowego jachtingu, który miał za sobą taki wyczyn. Do Szczecina wrócił jako bohater i tak był witany na Wałach Chrobrego przez 120-tysięczny tłum. A „Polonez” został przekazany Jacht Klubowi Akademickiemu WSM w Szczecinie. Uczelnia po paru latach sprzedała go Grobelnemu ówczesnej gwieździe polskiego biznesu. Rozpoczął przebudowę, ale nie dokończył, bo wylądował w więzieniu. Przez krótki okres właścicielem jachtu była Stocznia Szczecińska, ale też nic nie zrobiła. Jacht, który był dumą i wizytówką Polski, przez 20 lat stał zapomniany w hangarze i niszczał. Uratował go szczeciński żeglarz Bruno Salcewicz. Inwestora znalazł w Warszawie (firma deweloperska Włodarzewska). Jacht w 2008 r. przeszedł solidny remont połączony z przebudową. Zachował nazwę, pływa w rejsach turystycznych.
Ten niepozorny pan to słynny Leonid Teliga (zdj. z 1968 r.). Jego imieniem nazwano Szczecińską Stocznię Jachtową
13-miesięczny rejs dookoła świata odbył również drewniany jacht „Zew Morza” (1973-74). Kilkakrotnie uczestniczył także w międzynarodowych regatach. W grudniu 1981 r. zatonął podczas silnego sztormu na Morzu Śródziemnym.
Czy ktoś pamięta „Wyspę Szczęśliwych Dzieci”? Tak bracia Ludwińscy, Andrzej, Kazimierz i Piotr nazwali katamaran, który w końcówce lat 70. wybudowali. Statkiem handlowym przetransportowali go ze Szczecina do Dakaru i przez półtora roku żeglowali wzdłuż wybrzeży Afryki Zachodniej. W Afryce znaleźli też pracę. Potem w różnych okresach, już z rodzinami wyruszali katamaranem a to do Ameryki Południowej a to do Australii. W latach 90. wrócili do kraju, założyli firmy. A „Wyspa…”? Katamaran istnieje, z kim innym pływa po ciepłych morzach.
Niestety, nie przetrwał jacht „Ostry” też znany z rodzinnego żeglowania. Zbudował go szczeciński żeglarz Jan Łojko. W 1991 r. wypłynął z 3-osobową załogą. Celem był karnawał w Rio. We Francji dwaj żeglarze wysiedli a Jan i Wioleta Domosud popłynęli dalej. Już nie do Rio a do Hiszpanii i na Wyspy Kanaryjskie. Tam urodziła się ich córeczka Sonia. Gdy miała 16 miesięcy przepłynęli z nią Atlantyk docierając na Karaiby. Tam żeglując, pracując w portach spędzili cztery lata. W sumie ich rejs na „Ostrym” Trwał osiem lat. Wrócili do kraju, bo chcieli aby córka uczyła się w Polsce. Był rok 1999. W rok później zmarł Jan Łojko. Wioleta miała różne plany związane z jachtem. Nie dała rady i w 2008 r. jacht został pocięty. 9-letni opisała w książce i marzy o jej wydaniu.
Znakomici szczecińscy żeglarze : Jerzy Siudy i Kazimierz „Kuba” Jaworski
Jacht „Śmiały” zasłynął rejsem wokół Ameryki Południowej (1965-66). Wśród załogi był m.in. Ludek Mączka, Krzysztof Baranowski. Powrót „Śmiałego” do Szczecina był wielkim wydarzeniem. Na Wałach Chrobrego czekał kilkutysięczny tłum z transparentami typu: „Całujemy rączki Ludomira Mączki”. O wyprawie powstał bogato ilustrowany album. Jacht istnieje nadal. Służy do szkolenia żeglarzy W latach 90. jacht przeszedł generalny remont.
Andrzej Armiński, znany szczeciński żeglarz, projektant i budowniczy jachtów oraz katamaranów stworzył całą serię jachtów pod nazwą „Mantra”. Na „Mantrze 3” w latach 1996-98 opłynął świat. Dziś ten jacht ma nowego właściciela i pływa po Morzu Śródziemnym. Od 2005 r. Armiński organizuje Kobiece Regaty Dookoła Świata, oczywiście na „Mantrach”. Joanna Pajkowska na „Mantrze Asia” opłynęła glob w ciągu 198 dni bez zawijania do portów. Marta Sziłajtis-Obiegło samotnie opłynęła kulę ziemską na „Mantrze Ania”. Zajęło jej to 358 dni, ale zawinęła do 19 portów. Dziś obie „Mantry” uczestniczą w rejsach dookoła świata z udziałem par.
KRYSTYNA POHL
fot. Marek Czasnojć