Turyści, którym nie straszna jest kilkunastogodzinna podróż samochodem, powinni koniecznie odwiedzić podczas tegorocznych urlopów francuskie miasto St. Malo. To urocze miejsce przyciąga co roku setki tysięcy osób, którzy przyjeżdżają tu, aby podziwiać okazałe fortyfikacje morskiej twierdzy, oddać się bez reszty historycznej atmosferze panującej wokół potężnych budowli i murów czy wreszcie najeść się do syta tanich i obfitych, jak nigdzie indziej na świecie, owoców morza.
Żeby w pełni odczuć klimat tego miasta, trzeba znać choć podstawowe fakty z jego historii. Galijscy osadnicy mieszkali na tych terenach jeszcze w starożytności, ale pierwszych śladów nowoczesnego St. Malo należy szukać w początkach VI wieku. Wtedy to właśnie dwóch mnichów : Święty Aaron i Święty Brendan zbudowało tu klasztor i osadę, którą nazwano imieniem jednego z wyznawców Brendana – Świętego Malo (lub Maclo). Dzięki strategicznemu położeniu rola klasztoru szybko rosła i już w XI wieku był on siedzibą biskupa. Od początku istnienia osady, największym zagrożeniem dla jej mieszkańców byli łupieżcy przybywający od strony morza. Nic więc dziwnego, że jeszcze w średniowieczu zdecydowano się na budowę potężnych murów, które tworzyły z St. Malo niezdobytą, morską fortecę. Duchowni, którzy sprawowali tu władzę czuli się wewnątrz murów na tyle bezpiecznie, iż już u zarania miasta podkreślali swoją niezależność od książąt bretońskich. Skłonność traktowania St. Malo jako odrębnego państwa wśród mieszkańców pozostała żywa aż do dziś.
Miasto nie potrzebowało zresztą jakichkolwiek związków czy przynależności. Bogaciło się dzięki handlowi z Hiszpanią oraz temu, że stało się ulubionym miejscem dla piratów. To właśnie tutaj, w licznych karczmach i oberżach wydawali oni złoto i srebro z myta, jakie nakładano na statki przepływające przez cieśninę zwaną obecnie Kanałem la Manche. Potęga piratów z St. Malo znana była powszechnie wśród ówczesnych żeglarzy. Jednak prawdziwa sława należy się tylko do jednego z nich – Jacquesa Cartiera. To właśnie Cartier w kwietniu 1534 roku wyruszył z St. Malo na poszukiwanie zachodniej drogi morskiej do Azji. Opłynął wówczas Nową Fundlandię i wpłynął do Zatoki Świętego Wawrzyńca. Następnie odkrył Wyspy Magdaleny i Wyspę Księcia Edwarda. Dotarł wreszcie do stałego lądu. Na półwyspie Gaspé uroczyście wziął odkryty kraj w posiadanie Francji. Odkrywając Kanadę Cartier wciąż myślał, że przypłynął do Azji.
Najczarniejszą kartą w dziejach St. Malo był czerwiec 1944, kiedy to trwające przez dwa tygodnie bombardowania Amerykanów zniszczyły miasto w ponad 80 procentach. Jednak już w 1948 roku przystąpiono do odbudowy a dzięki ogromnemu poświęceniu i pieczołowitości osób, biorących udział w rekonstrukcji, dziś każdy ma złudzenie, że wszystkie miejskie budowle i mury to autentyczne średniowieczne pamiątki.
Dziś turyści podziwiają przede wszystkim starą część St. Malo. Miejską cytadelę z bramami – Grande Porte i St-Vincent Porte oraz zamek, gdzie mieści się Musee de la Ville pełne pamiątek z korsarskiej historii miasta. Ulubionym celem spacerów jest również leżąca nieopodal miasta mała wyspa Grand-Be. Trzeba jednak uważać na pływy, ponieważ przez część doby Grand-Be fale morskie odcinają ją od lądu stałego. W sezonie letnim atrakcyjne są również piaszczyste plaże, które przeciągają tysiące amatorów biernego wypoczynku.
Jednak do St. Malo można z powodzeniem wybrać się nawet wtedy, jeśli nie przepadamy za historycznymi zabytkami lub też plażowym wygrzewaniem się w słońcu. Miasto to słynie bowiem w całym świecie ze znakomitych ostryg sprowadzanych z pobliskiej wioski Canale. Frutti di mare to podstawowy składnik menu każdej z tutejszych restauracji i ich różnorodność i znakomity bretoński sposób przyrządzania zadowoli nawet najbardziej wybrednych smakoszy.
Fot. Marek Czasnojć