S/s „Sołdek” pływał we flocie Polskiej Żeglugi Morskiej trzydzieści lat : od 1 stycznia 1951 roku, czyli od powołania PŻM, aż do 30 grudnia 1980 roku. Przez cały ten długi czas na statku zmieniały się załogi i dowódcy, przychodzili wciąż nowi.

S/s „Sołdek” pływał we flocie Polskiej Żeglugi Morskiej trzydzieści lat : od 1 stycznia 1951 roku, czyli od powołania PŻM, aż do 30 grudnia 1980 roku. Przez cały ten długi czas na statku zmieniały się załogi i dowódcy, przychodzili wciąż nowi.
Jak głosi znane powiedzenie, statek jest drugim domem marynarza. To bez wątpienia prawda, bo przecież co najmniej połowę roku spędzamy właśnie na statku. Chcę zatem poruszyć temat kabin. Kabina jest dla wszystkich członków załogi prywatnym miejscem przeznaczonym dla snu i odpoczynku, azylem, w którym można na parę godzin odizolować się od pozostałych kolegów. Każdy z nas przecież potrzebuje odrobinę prywatności. Powinna być zatem czysta, zadbana, przytulna. A jak jest naprawdę?
Wejścia statków na mielizny zdarzają się nadal, pomimo coraz nowocześniejszego wyposażenia nawigacyjnego. Nie wdając się w analizę najczęściej popełnianych błędów nawigacyjnych przy tej okazji, chciałbym skoncentrować się na omówieniu postępowania kapitana (oficera wachtowego) po wystąpieniu takiego zdarzenia.
Jak wskazuje praktyka, orzecznictwo organów analizujących wypadki morskie, w sytuacji zagrożenia wielu oficerów wachtowych popełniało podstawowe błędy w zakresie prawidłowego powiadamiania kapitana o niebezpieczeństwie. Skutki bywały często wysoce negatywne, również dla nich. Myślę więc, że warto przypomnieć podstawowe prawidła wzywania dowódcy na mostek.
W obecnych czasach to nie sztormów i burz najbardziej boją się kapitanowie statków. W dobie restrykcyjnych przepisów, które często dany kraj interpretuje po swojemu, to wizja pobytu w obcym więzieniu z dala od bliskich, spędza z powiek sen wielu dowódców.
Wszyscy oficerowie pokładowi mają oczywiście swój styl pracy na mostku, oparty na dłuższym lub krótszym doświadczeniu zawodowym. Proszę zatem nie traktować poniższych uwag jako instruktażu, pouczania, wykładu. Jest to tylko przypomnienie podstawowych zasad opartych na doświadczeniu wielu pokoleń nawigatorów.
Wypadki zdarzają się w każdej dziedzinie życia. Na morzu również. Codziennie niemal dochodzi do jakiegoś niebezpiecznego zdarzenia – wejścia statku na mieliznę, zderzenia, uderzenia o przeszkodę, pożaru, przesunięcia ładunku, dużego przechyłu. Czym jest takie zdarzenie dla kapitana? Co oznacza w jego życiu? Czy ma wpływ na jego dalszą karierę?
Dwa długie dzwonki… Alarm: „Załoga na manewry”. Oczywiście zna je każdy marynarz, ale Czytelnikom nie obeznanym ze sprawami żeglugi morskiej objaśnić należy, że „manewry” to przygotowanie załogi do cumowania lub odcumowania statku, a także do jego przeholowania lub dokowania.
Kiedy obejrzałam film „Kucharze historii”, pomyślałam, że powinien powstać film „Kucharze statkowi”. Byłby równie ciekawy. Kuchnia i statkowe menu, to ciągle bardzo ważny element marynarskiego życia.
Wypadki morskie to nie tylko groźne zderzenia, wejścia na mieliznę, pożary. Czasami są to drobne incydenty, które jednak mają dla ich uczestników tragiczne skutki. Zazwyczaj prozaiczne są również przyczyny i okoliczności takich zdarzeń: nieuwaga, pośpiech, roztargnienie, a czasem wręcz bezmyślność i brak wyobraźni.