Każdemu prawdziwemu wilkowi morskiemu przynajmniej raz w życiu zdarzyła się na morzu przygoda, którą trudno było racjonalnie wytłumaczyć. O wydarzeniach takich często możemy przeczytać w książkach, będących wspomnieniami matrosów z ich licznych rejsów i podróży po różnych zakątkach świata.
W annałach morskich historii niezwykłych, przykuwają uwagę mniej znane przypadki dotyczące statków „Watertown” oraz „Ourang Medan”.
„Watertown” był to parowiec przewożący ropę naftową pomiędzy wschodnim a zachodnim wybrzeżem Stanów Zjednoczonych. Pływał w początkach wieku XX. Podczas jednego z rejsów dwóch członków załogi : James Courtney oraz Michael Meehan otrzymali zadanie oczyszczenia zbiorników ładunkowych. Jak niebezpieczna jest to praca wie wielu marynarzy, bowiem nawet w dzisiejszych czasach nierzadko zdarzają się na tankowcach przypadki zgonów z powodu zatrucia oparami paliw. Podobny też los spotkał nieszczęsnych Courtneya i Meehana. Jako że wówczas powszechnym był jeszcze zwyczaj pogrzebów morskich, ich ciała wyrzucono za burtę.
A jednak James Courtney i Michael Meehan nie chcieli opuścić swojego macierzystego statku. Załoga z przerażeniem przez następnych kilka dni obserwowała ich widmowe twarze podążające za „Watertown”. Zjawisko to na tyle zaniepokoiło kapitana Keitha Tracy, iż skontaktował się ze swoim armatorem, by opowiedzieć tę niesamowitą historię. Nikt na lądzie oczywiście w nią nie uwierzył, więc ostatecznie, zarzekający się o prawdziwości swoich słów kapitan, został poproszony o zrobienie zdjęć twarzy zmarłych marynarzy. Powstały w ten sposób fotki, które wciąż budzą grozę i których autentyczności do dziś nie zakwestionowano.
„Ourang Medan” była to holenderska jednostka handlowa. W czerwcu 1947 roku, ze statku przepływającego wówczas przez Cieśninę Malacca, jeden z członków jego załogi wysłał przekaz radiowy z prośbą o natychmiastową pomoc. Jego treść była następująca : „Wszyscy oficerowie, w tym kapitan leżą martwi w mapiarni i na mostku. Przypuszczalnie cała załoga martwa”. W niedługi czas później przyszedł kolejny, krótki komunikat od tego samego nadawcy : „Umieram”.
Tę samą wiadomość odebrały, znajdujące się nieopodal dwa amerykańskie statki. Najbliżej był „Silver Star” i to on najszybciej znalazł się przy „Qurang Medan”. Statek wydawał się nieuszkodzony ale kolejne próby kontaktu z jego załogą nie przyniosły skutku. Kiedy wreszcie marynarze z „Silver Star” weszli na pokład holenderskiej jednostki, ich oczom ukazał się makabryczny widok. Wszyscy członkowie załogi „Qurang Medan” byli martwi. Znajdowano ich w różnych częściach statku, ale nieodmiennie każdy z marynarzy miał otwarte oczy i rozdziawione usta, tak jakby umarł z przerażenia. Żadne z ciał nie miało jakichkolwiek śladów skaleczeń czy ran.
Członkowie załogi „Silver Star” pospiesznie opuścili pokład „Qurang Medan”, biorąc jednak statek na hol, aby w porcie wyjaśnić jego ponurą historię. Niestety, już kilka minut po rozpoczęciu podróży, z holenderskiej jednostki zaczął wydobywać się dym a wkrótce po tym nastąpiła ogromna eksplozja, która rozerwała kadłub i błyskawicznie posłała go na dno. Tajemnica „Qurang Medan” do dziś dnia nie została więc wyjaśniona.