Pierwszym parowcem, który już w 1842 roku rozpoczął żeglugę u ujścia Odry i na Zalewie Szczecińskim był bocznokołowiec „Wollin”. Zbudowany w angielskiej stoczni South Shields na zlecenie szczecińskiego armatora Fryderyka Pohla, przewoził towary i pasażerów oraz pocztę, która stanowiła wówczas znaczną część ładunków. S/s „Wollin” (tak przed wojną nazywała się obecna miejscowość Wolin), dysponujący maszyną parową o mocy 30 koni mechanicznych, spełniał rolę aktywnego przewoźnika do roku 1857. Zastąpiły go większe i szybsze, zbudowane ze stali w szczecińskiej stoczni Wulkan, parowce o nazwach „Dievenow” (Dziwnów), „Misdroy” (Międzyzdroje) czy „Stepenitz” (Stepnica).
Szczeciński Wulkan wybuchł nagle i z wielką siłą w połowie XIX wieku. Wielkie budowle pomieściły odlewnię żeliwa, fabrykę kotłów parowych, kuźnię okrętową i ciesielską, fabrykę lokomotyw, na otwartej zaś przestrzeni tego największego wówczas zakładu przemysłowego Pomorza Zachodniego znalazły się cztery pochylnie, magazyn blach, cztery baseny, nabrzeża wyposażeniowe itp. Już w rok po powołaniu stoczni w 1852 roku, na pierwszej pochylni zbudowano tu pierwszy parowiec transportowo-pasażerski o wymiarach 35×5 m – bocznokołowiec „Dievenow”. Co ciekawe, był on zbudowany całkowicie ze stali, gdyż na Wulkanie od samego początku nie używano drewna jako materiału konstrukcyjnego. Przewożąc pasażerów, przesyłki pocztowe i niewielkie ilości towarów między osadami i miasteczkami Zalewu Szczecińskiego, „pierworodny” statek Wulkanu znakomicie wypełniał swoją funkcję. Jego wysoka ocena spowodowała, że wkrótce posypały się zamówienia na dalsze jednostki ze strony armatorów niemieckich, francuskich na nawet angielskich.
Dopiero jednak 19. jednostka tej serii, weszła do eksploatacji lokalnie jako siostrzany parowiec o nazwie „Misdroy”. A potem był z kolei znacznie większy statek pocztowo-pasażerski „Pomerania” o wymiarach 55 x 6 m, co umożliwiało temu dwukominowemu bocznokołowcowi osiąganie niespotykanej w owych czasach szybkości 14 węzłów. Jako statek nr. 203 opuścił stocznię śrubowy już parowiec „Stepenitz”, uprawiający potem regularną żeglugę między Stepnicą a Szczecinem. Niewątpliwą ciekawostką z tego pierwszego okresu aktywności szczecińskiego Wulkanu okazało się zamówienie cesarsko-królewskiego namiestnika galicyjskiego we Lwowie. Zbudowano tu mianowicie, dla potrzeb żeglugi wiślanej w okolicy Krakowa, holownik „Wawel” o długości 32 m, wyposażony w 100-konną maszynę parową.
Przy budowie „Wawelu” szczególną pracowitością wykazali się zatrudnieni w stoczni Polacy, których w poszukiwaniu pracy przybywało do Szczecina coraz więcej. I to zarówno z pobliskiej Wielkopolski, jak i pomorskich okolic Torunia i Bydgoszczy. Wprawdzie nie osiągnęli oni na Wulkanie wysokich stanowisk i znaczących funkcji, ale już przed pierwszą wojną światową zapisane zostały nazwiska Berufsmeister – mistrzów zawodu : kowala z Kruszwicy Ignacego Banachowskiego i ślusarza Edmunda Fryki. Jeden z Polaków, Antoni Szuman, który wraz z córka Haliną osiedlił się w Szczecinie w 1897 roku, był na Wulkanie cenionym inżynierem, udzielającym się jednocześnie w stowarzyszeniach polskich, jakie dość licznie działały w mieście.
Ale małe statki parowe były dopiero początkiem wielkiej kariery nadodrzańskiego Wulkanu. Szczecińscy stoczniowcy dość szybko opanowali tajniki budowy okrętów wojennych, skutecznie konkurując z przodującymi pod tym względem stoczniami angielskimi. Przełomową datą w dziejach Wulkanu był rok 1866, kiedy to szczecińscy stoczniowcy przekazali pierwszy okręt wojenny cesarskiej Kriegsmarine. Najpierw były to kanonierki, ścigacze, torpedowce i stawiacze min, potem niszczyciele, pancerniki i krążowniki budowane dla floty wojennej Niemiec, Rosji, Japonii i innych krajów. Drugą specjalnością Wulkanu stały się luksusowe transatlantyki. Czterokominowe jednostki, zabierające blisko 2000 pasażerów, obsługując połączenia Europy z Ameryką, biły rekordy popularności i szybkości. Już w 1897 roku „Kaiser Wilhelm der Grosse”, dzięki osiągniętej prędkości średniej 21,89 węzła zdobył Błękitną Wstęgę Atlantyku. W roku 1900 sukces ten powtórzył, zbudowany w Szczecinie statek „Deutschland” (22,46 w.), w 1902 „Kronprinz Wilhelm” (23,09 w.) a w roku 1903 „Kaiser Wilhelm II” (23,58 w.).
Dobra passa szczecińskiego Wulkanu zakończyła się po I wojnie światowej. Kryzys gospodarczy końca lat 20. minionego stulecia i ostra walka konkurencyjna ze strony bremeńsko-hamburskich stoczni, spowodowały, że w roku 1928 ogromny zakład, zatrudniający 8500-12000 ludzi, który od początku swojego istnienia zbudował 720 cywilnych i wojennych statków, przestał istnieć. Najwartościowsze urządzenia i maszyny wywieziono do Bremy, resztę zlikwidowały firmy rozbiórkowe. Do 1945 roku przetrwały tylko cztery puste pochylnie.
Henryk Mąka