Portal informacyjny dla polskich marynarzy

Więcej gazu z USA

9-Gazoport Swinoujście16 maja br. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PNGiG) podpisało niezobowiązujące porozumienie, dotyczące przyszłych dostaw gazu LNG z terminali zarządzanych przez amerykańską kompanię Sempra Infrastructure Partners. Chodzi o istniejący już terminal Cameron LNG w Luizjanie oraz planowany do budowy terminal Port Arthur LNG w Teksasie. Pierwsze dostawy gazu z tego kontraktu miałyby przypłynąć do Polski nie wcześniej niż w 2027 roku.

To już kolejna amerykańska firma, z którą PGNiG chce związać się długoletnimi kontraktami na zakup gazu LNG dla naszego kraju. Przypomnijmy, że polska spółka ma już podpisaną umowę z Venture Global, operatorem terminali Calcasieu Pass oraz Plaquemines w Luizjanie. Rozpoczęcie kontraktowych dostaw z Calcasieu Pass zaplanowane jest na przyszły rok w ilości 1,5 mln ton LNG rocznie. Z kolei z Plaquemines, po jego pełnym uruchomieniu, będzie odbierać 4 mln ton LNG rocznie. Jeśli zostanie sfinalizowany kontrakt z Sempra Infrastructure, z tego kierunku będziemy odbierać 3 mln LNG rocznie (po regazyfikacji 4,05 mld m sześc.). Umowa miałaby obowiązywać przez 20 lat, z rozpoczęciem dostaw w 2027 r.

 Polski kontrakt – statki norweskie i greckie

      Wszystkie długoletnie umowy na dostarczanie gazu z terminali w południowych stanach USA są przez PGNiG podpisywane w formule free-on-board a więc przy zachowaniu gestii transportowej odbiorcy. To odejście od niekorzystnego dla Polski schematu pozostawienia tej gestii w rękach dostawcy, jak jest to w przypadku kontraktu na gaz katarski wynegocjowanego z Qatargas w 2008 roku. W formule free-on-board, czyli z dostawą na podstawiony statek i prawem przewozu surowca w dowolne miejsce świata, to spółka PGNiG będzie sprawowała pełną kontrolę handlową nad jednostkami, natomiast armator będzie odpowiadał za wybudowanie ich, obsadzenie załogą oraz nadzór techniczny.

W celu zapewnienia środków transportu dla amerykańskiego LNG, PGNiG (a konkretnie spółka PGNiG Supply & Trading) podpisała dziesięcioletnie umowy czarterowe z dwoma właścicielami statków : norweskim Knutsen LNG (sześć jednostek) oraz greckim Maran Gas (dwie jednostki). Wszystkie gazowce będą miały jednakową pojemność 174,000 cbm.

Jako że przy długoletnich czarterach statki są oddawane do pełnej dyspozycji czarterującego, ma on również prawo ochrzcić je według własnego uznania. Wiemy już, że pierwsze dwa gazowce wynajęte od Knutsena a budowane w koreańskiej stoczni Daewoo Shipbuilding & Marine Engineering, będą nazywały się : m/v „Lech Kaczyński” oraz m/v „Grażyna Gęsicka”.

Gaz będzie dostarczany do terminalu LNG im. Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu, który jest rozbudowywany do rocznych możliwości regazyfikacji 8,3 mld m sześc. gazu oraz do planowanego terminalu pływającego (czyli jednostki typu FSRU), który ma zacumować w Trójmieście, z możliwością regazyfikacji ok. 6 mld m sześc. gazu rocznie.

Amerykanie zwiększają produkcję gazu

        Wybuch wojny w Ukrainie i nałożenie sankcji na Rosję spowodowały wielką rewolucję na rynku gazu LNG. Widać to w publikowanych statystykach za pierwszy kwartał br. W okresie tym, 27 krajów Unii Europejskiej sprowadziło drogą morską łącznie 22,1 mln ton LNG, o 72,8 proc. więcej niż w trzech pierwszych miesiącach roku 2021. W globalnym rynku Wspólnota Europejska osiągnęła więc udział na poziomie 20,9 proc., wyprzedzając dotychczasowych liderów : Japonię (19,7 proc.) oraz Chiny (15,7 proc.).

Największy udział w sprowadzanym do Europy gazu mieli Amerykanie, którzy wyeksportowali do UE w pierwszym kwartale 10,4 mln ton LNG – wzrost aż o 234,8 proc. w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego (3,1 mln ton LNG).  Sama kompania Cheniere Energy, współpracująca z PGNiG przyznała, że w ciągu trzech pierwszych miesięcy tego roku zwiększyła ilość transportów do 160, ze 133 w analogicznym okresie roku ubiegłego. Aż trzy czwarte ze statków skierowane było do Europy. Pozwoliło to zwiększyć dochody firmy aż o 147 proc. do 7,5 mld USD z 3,1 mld USD w pierwszym kwartale 2021 r.

W zeszłym roku 34 proc. amerykańskiego gazu było wysyłane do Europy – w tym roku jest to już 72 proc. Z kolei dostawy gazu z USA do Azji mocno się skurczyły – z 50 proc. w ubiegłym roku do 22 proc. w tym roku.

Aby w pełni zastąpić gaz rosyjski surowcem sprowadzanym drogą morską kraje europejskie potrzebują ok. 110 mln ton gazu rocznie. W celu sprostania tym wymaganiom, na amerykańskim wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej jak grzyby po deszczu wyrastają nowe terminale eksportowe.

W całym wolumenie gazu, jaki UE sprowadziła drogą morską w pierwszym kwartale 2022 roku, gaz amerykański miał 46,9 proc. udziału. W tym samym czasie nieznacznie (o 2 proc.) spadł europejski import gaz z kierunku katarskiego i wyniósł on 2,2 mln ton. Katar ma obecnie ok. 10 procentowy udział w imporcie EU gazu drogą morską.

Gazowce LNG na wagę złota

       Tak duży wzrost zainteresowania zakupami amerykańskiego gazu znajduje oczywiście odzwierciedlenie w ogromnym aktualnie popycie na gazowce LNG. O ile w całym 2021 roku w stoczniach koreańskich – i co jest nowością także w chińskich – zamówiono 81 takich statków, do maja tego roku zakontraktowano już 50 gazowców. Mamy więc do czynienia z 70-procentowym wzrostem rok do roku. Łącznie w portfelach zamówień stoczni znajduje się obecnie ok. 200 gazowców LNG. Zmiana relacji przewozowych z USA-Azja na znacznie krótsze USA-Europa, chwilowo uwolniła część tonażu, jednak potrzeby rynku są znacznie większe.

W maju br. Amerykanom w rozwiązaniu kwestii dostępu do gazowców pomogli … Rosjanie. Bank ING, w odpowiedzi na sankcje, zlicytował bowiem cztery nowoczesne gazowce, należące do rosyjskiego armatora Sovcomflot. Kolejne trzy tego typu jednostki firmy z Sankt Petersburga mają być wystawione na sprzedaż w najbliższym czasie. Łącznie Sovcomflot straci 40 swoich statków (głównie tankowców) objętych hipoteką różnych zachodnich banków, czyli jedną trzecią swojej floty.

Niemcy próbują nadrobić czas

           O ile Polska swoją infrastrukturę na potrzeby importu gazu drogą morską budowała przez całą ostatnią dekadę, o tyle nasi sąsiedzi zza Odry, polegając na gazie przesyłanym gazociągiem jamalskim i Nord Stream I, obecnie startują praktycznie od zera. Przyznając się do popełnionych błędów Niemcy próbują obecnie nadrobić stracony czas, pospiesznie przygotowując całą sieć gazoportów. Wyznaczona do tego zadania spółka energetyczna Uniper zawarła już wstępne porozumienia z dwoma armatorami : z greckim Dynagas oraz norweskim Hoegh LNG, na wyczarterowanie na okres dziesięciu lat łącznie czterech pływających terminali LNG. W przypadku Dynagas na potrzeby jednostek do regazyfikacji i składowania (FRSU) mają być przystosowane dwa gazowce z 2021 roku : „Transgas Power” oraz „Transgas Force” (oba po 174,000 cbm). Pierwszy z nich ma stanąć w Wilhelmshaven – drugi w Brunsbuttel. Z kolei jednostki wyczarterowane od Hoegh LNG mają stanąć lokalizacjach jeszcze nieustalonych. Na dziś najbardziej prawdopodobną jest miejscowość Stade.

Terminal pływający w Wilhelmshaven ma być uruchomiony jeszcze w tym roku, ale do wykonania potrzebny jest gazociąg o długości 28 kilometrów, który połączy statek z krajowym systemem gazowniczym. Na ten cel Uniper chce wydać 65 mln euro. Terminal ma mieć roczną wydajność 7,5 mld cbm, co stanowi 8,5 proc. niemieckiego zapotrzebowania na gaz. Z kolei terminal w Brunsbuttel ma rozpocząć działalność w przyszłym roku.

Łącznie rząd niemiecki przygotował na projekt pływających czterech terminali LNG około 2,8 mld euro.

*   *   *

      Polska w najbliższych latach ma szansę dostać się do europejskiej czołówki importerów gazu naturalnego drogą morską. Silną pozycję w tym zakresie zapewni nam niewątpliwie rozwijana w szybkim tempie współpraca z partnerami amerykańskimi. Kontrakty zawierane przez PGNiG sięgają lat 40. XXI wieku a więc mają charakter trwałej i długoletniej wymiany handlowej. Przez cały ten czas potrzebne nam będą również statki, które przewiozą gaz przez ocean. PGNiG na razie skupia się na czarterach gazowców, za które oczywiście trzeba płacić armatorom. Ale Litwini ze swoim terminalem FSRU, którym jest statek m/v „Independence” pokazali, że można pójść inną drogą. Po kilku latach czarteru, po prostu kupili jednostkę od Norwegów.

Skomentuj artykuł